Stałam za ladą oparta łokciami o jej drewnianą powierzchnię.
Cały czas spałam. Jak zwykle o tej
godzinie nikt się nie pojawiał. Spojrzałam na niewielki zegar wiszący nieopodal
wejścia na zaplecze. Tak jak myślałam, była zaledwie 9:05. Nie rozumiałam po co
otwieramy tą budę tak wcześnie. Kto o
zdrowych zmysłach przychodzi na zakupy do butiku o tej godzinie ?! No ale nic…Utknęłam
tu. Musiałam jakoś zarobić. Nienawidziłam mieć pierwszej zmiany. Nigdy nie było
ruchu przynajmniej do 11:00. Stracony czas mogłam wykorzystać inaczej. Na
przykład spać w łóżku. O tak, to najlepsze co mogłam robić o tej godzinie.
Kiedy pomyślałam sobie o moim wygodnym łóżku i ciepłej kołdrze moje powieki
momentalnie zrobiły się ciężkie i zaczęły opadać. Stop ! Veronica, nie możesz spać.
Jesteś w pracy, pomyśl o wakacjach. Wcale nie jesteś śpiąca. Och…Kogo ja do
jasnej cholery oszukuję ?! Gdybym mogła położyłabym się tutaj na tej podłodze i
odsypiała wczorajszą imprezę. Dzisiaj był poniedziałek, więc jeszcze cały
tydzień przede mną. Na szczęście każdą niedzielę miałam wolną. Jedyny dzień,
kiedy mogłam się zrelaksować i odpocząć po ciężkich dniach w pracy. W sumie to
moja praca nie była aż taka ciężka. Cóż za problem stać za kasą, pomagać
klientom w doborze ubrań i od czasu do czasu przyjmować towar i porozwieszać go
na wieszakach. Jednak jako rasowy leń wolałabym nie robić nic, no ale cóż.
Pieniądze same się nie zarobią. W końcu usiadłam na krzesło. Brodę oparłam na
jednej z dłoni natomiast drugą wystukiwałam równy rytm na szybce swojego czarnego telefonu marki Sony. Czułam, że moje
oczy ponownie zaczynają się zamykać, ale kiedy mój telefon zaczął dzwonić
poderwałam się na równe nogi. Nie mogąc znieść hałasu, który z siebie wydawał
pośpiesznie wzięłam go w dłoń i przejechałam palcem po ekranie odbierając
połączenie.
-Halo ?- powiedziałam zaspana.
-Żyjesz ?-usłyszałam jej głos w głośniku.
To była Natalie. Moja najlepsza przyjaciółka i jedna z współlokatorek. Zapewne chodziło jej o to jak czuję się po imprezie. Mimo naszych 20 lat lubiłyśmy się ostro zabawić. Kac dał o sobie znać i poczułam pulsujący ból z tyłu mojej głowy. Wczoraj nieźle zabalowałyśmy i ledwo o własnych nogach dotarłyśmy do domu. Miałam słabą głowę, tak samo jak Li. W końcu otrząsnęłam się i przypomniałam sobie, że rozmawiam przez telefon.
-Halo ! Veo, jesteś tam ?-krzyczała wyraźnie poddenerwowana długą ciszą panującą pomiędzy nami.
-Jestem, jestem. Przepraszam. Troszkę się zamyśliłam- właściwie to kompletnie się wyłączyłam.
-O której kończysz pracę ?-znając ją już miała jakieś szaleńcze plany na dzisiejsze popołudnie.
-O 14:00- odpowiedziałam, po czym głośno ziewnęłam zakrywając dłonią usta.
-Widzę, że ktoś tu się nie wyspał- wiedziałam, że powstrzymuje się od śmiechu.
-Aj tam, pierdolisz- bąknęłam, a każde moje słowo przesiąknięte było sarkazmem.
-Ale cóż… czekaj na mnie na parkingu. Wpadnę po Ciebie.
-Ehh, ok.
-To do zobaczenia Maleńka- rzuciła szybko i od razu się rozłączyła.
Usłyszałam głuchą ciszę po drugiej stronie, więc odsunęłam telefon od ucha i zablokowałam go z powrotem odkładając na blat. Ponownie spojrzałam na zegarek. Była 10:13. Całkiem nieźle. W końcu zacznie się ruch i przestanę się nudzić. Jak na zawołanie usłyszałam, że ktoś wchodzi do sklepu. Wreszcie !
-Halo ?- powiedziałam zaspana.
-Żyjesz ?-usłyszałam jej głos w głośniku.
To była Natalie. Moja najlepsza przyjaciółka i jedna z współlokatorek. Zapewne chodziło jej o to jak czuję się po imprezie. Mimo naszych 20 lat lubiłyśmy się ostro zabawić. Kac dał o sobie znać i poczułam pulsujący ból z tyłu mojej głowy. Wczoraj nieźle zabalowałyśmy i ledwo o własnych nogach dotarłyśmy do domu. Miałam słabą głowę, tak samo jak Li. W końcu otrząsnęłam się i przypomniałam sobie, że rozmawiam przez telefon.
-Halo ! Veo, jesteś tam ?-krzyczała wyraźnie poddenerwowana długą ciszą panującą pomiędzy nami.
-Jestem, jestem. Przepraszam. Troszkę się zamyśliłam- właściwie to kompletnie się wyłączyłam.
-O której kończysz pracę ?-znając ją już miała jakieś szaleńcze plany na dzisiejsze popołudnie.
-O 14:00- odpowiedziałam, po czym głośno ziewnęłam zakrywając dłonią usta.
-Widzę, że ktoś tu się nie wyspał- wiedziałam, że powstrzymuje się od śmiechu.
-Aj tam, pierdolisz- bąknęłam, a każde moje słowo przesiąknięte było sarkazmem.
-Ale cóż… czekaj na mnie na parkingu. Wpadnę po Ciebie.
-Ehh, ok.
-To do zobaczenia Maleńka- rzuciła szybko i od razu się rozłączyła.
Usłyszałam głuchą ciszę po drugiej stronie, więc odsunęłam telefon od ucha i zablokowałam go z powrotem odkładając na blat. Ponownie spojrzałam na zegarek. Była 10:13. Całkiem nieźle. W końcu zacznie się ruch i przestanę się nudzić. Jak na zawołanie usłyszałam, że ktoś wchodzi do sklepu. Wreszcie !
* *
*
-Siemka Maleńka- rzuciła Natalie z szerokim uśmiechem na
ustach.
-Hej potworze- na jej usta wkradł się lekki grymas kiedy podchodząc do niej cmoknęłam ją w policzek na powitanie.
-Czemu potworze ?-zapytała wydymając swoją dolną wargę i udając smutek.
-Bo zamiast dać mi na spokojnie wrócić do domu i odespać to ja zwykle gdzieś mnie zabierasz.
-Uwierz mi, że nie pożałujesz- odpowiedziała, a na jej ustach znów zagościł piękny, szczery uśmiech.
-Nie ważne…możemy wsiadać do samochodu ?
-Pewnie- podrzuciła kluczyki w powietrzu po czym znów je złapała i otworzyła drzwi samochodu automatycznym pilotem.
Ociągając się wśliznęłam się do auta zajmując miejsce pasażera. Dziewczyna siedziała już na miejscu kierowcy z zapiętymi pasami gotowa ruszyć, kiedy ja dopiero ślamazarnym tempem zatrzasnęłam za sobą drzwi jej piaskowego Volvo. Jechałyśmy jakieś 15 minut, kiedy przypomniałam sobie, że tak naprawdę nie wiem gdzie jedziemy. A może wiem ? Przygryzłam dolną wargę i próbowałam sobie przypomnieć czy uzyskałam od Natalie jakiekolwiek szczegóły co do celu naszej podróży. Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że po prostu o to nie zapytałam. Przekręcając się na siedzeniu w jej stronę głośno wypuściłam powietrze i spojrzałam na przyjaciółkę.
-Li, a gdzie my tak właściwie jedziemy ?- zapytałam marszcząc brwi.
-Do Bostonu- odpowiedziała z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
Miałam ochotę jej wtedy przyłożyć. Zawsze jest uśmiechnięta, tak jakby nie miała żadnych powodów do zmartwień. Albo to ona jest niedojrzała na swój wiek, albo ja mam jakieś 15 lat więcej. Już miałam zamiar się od niej odwrócić, ponownie wlepiając swój wzrok w poruszające się widoki za szybą jej auta, kiedy dotarło do mnie co przed chwilą powiedziała. Do Bostonu ?! Po co ?!
-Zaraz, zaraz. Powiedziałaś, że jedziemy do Bostonu ?!- krzyknęłam lekko zdenerwowana na cały samochód.
-Tak do Bostonu. Masz jakieś problemy ze słuchem Veo, czy cały czas jesteś na kacu ?- odpowiedziała poirytowana moim wybuchem.
Zerknęła na mnie przelotnie po czym przewróciła oczami i z powrotem skupiła uwagę na prowadzeniu. Wkurzona odwróciłam się nie chcąc wszczynać kłótni. Po chwili czułam jak delikatnie szturcha mnie w ramię i cicho chichocze.
-No nie dąsaj się…przepraszam- powiedziała nie spuszczając wzroku z drogi.
-Nie przepraszaj…po prostu się zdziwiłam, bo nie wiem po co tam jedziemy- spuściłam głowę i czułam, że się rumienię. Nie wiem po co aż tak na nią naskoczyłam.
-Ehh…jedziemy obejrzeć mieszkanie.
-Przeprowadzamy się ?- zapytałam zdziwiona kolejną informacją uzyskaną od niej.
Nigdy wcześniej nie rozważałyśmy zmienienia miejsca zamieszkania. Co prawda zawsze chciałam mieszkać w Bostonie, ale nie myślałam teraz o przeprowadzce tam. W Nottingham miałam pracę, dużo znajomych, ale w sumie Boston… Zastanawia mnie tylko czemu mi o tym nie powiedziała. Ale dobra…nie będę pytać, bo znając życie odpowiedź będzie brzmiała „Bo tak”. Przerabiałam to już milion razy .
-Jeżeli mieszkanie będzie ładne to tak- odpowiedziała po chwili na moje wcześniej zadane pytanie.
-Ally i Alex wiedzą ?
-Skończysz robić przesłuchanie ? Tak wiedzą, reszty dowiesz się na miejscu- uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziałam, że robi to specjalnie.
O więcej nie pytałam. Przez resztę drogi rozmawiałyśmy o wczorajszej imprezie, słuchałyśmy muzyki i planowałyśmy jej imprezę urodzinową, która miała być w przyszłym miesiącu. Po około godzinie nieustannej jazdy w końcu zatrzymałyśmy się przy wysokim budynku. Mógł mieć ze 25 pięter.
-To tutaj ?-zapytałam wysiadającą z auta.
-Ta…-widziałam, że jest podekscytowana. W sumie, też byłam, ale teraz obchodziło mnie zupełnie co innego.
-Li, a co z tańcem ?
-Przeglądałam ostatnio internet i niedaleko stąd jest jedna z najlepszych w Anglii szkoła tańca, więc sądzę, że akurat w tym temacie jest ok- odpowiedziała poważnym tonem co jest dziwne jak na nią.
Wtedy dostrzegłam nasze przyjaciółki idące w kierunku samochodu Natalie. Ally, niska szatynka o niebieskich oczach lekko przy kości. Alex, najwyższa z naszej czwórki blondynka.
-Cześć- powiedziała Ally, kiedy już stałyśmy naprzeciw siebie.
Przywitałyśmy się standardowym buziakiem w policzek i ruszyłyśmy w stronę wejścia do wieżowca. Przechodząc przez drzwi zauważyłam na północnej ścianie 3 windy. Podeszłam do jednej z nich i wcisnęłam przycisk. Słyszałam jak dziewczyny żywo ze sobą rozmawiał i śmiały się. Ja nie miałam na to humoru. Cały czas miałam ochotę wrócić do domu i położyć się do łóżka z nadzieją, że się wyśpię. Na szczęście jutro miałam drugą zmianę. Nie będę musiała zrywać się z samego rana na nogi tylko po to by iść do tej przeklętej pracy. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk sygnalizujący, że winda przyjechała. Weszłyśmy pośpiesznie, a Natalie nacisnęła 17 piętro. Spojrzałam na panel z przyciskami i zdałam sobie sprawę z tego, że nie myliłam się. Budynek miał dokładnie 25 pięter. Stałam i nie mówiłam nic. W końcu któraś z przyjaciółek dała mi kuksańca w ramię, a ja nie spodziewając się niczego straciłam równowagę. W ostatnim momencie złapałam za rękę Natalie i stanęłam o własnych nogach.
-Co Ty jakaś nieobecna dzisiaj jesteś ?- zapytała Alex wyraźnie zdziwiona czemu nic nie mówię.
-Przepraszam, jestem po prostu zmęczona- odpowiedziałam pocierając czoło wnętrzem dłoni.
-Hej, powinnaś się cieszyć ! Przeprowadzamy się do Bostonu !- Alex najwyraźniej była okropnie podekscytowana naszą jeszcze nie ustaloną przeprowadzką.
-Nie ważne- bąknęłam nie chcąc wszczynać dyskusji na ten temat.
Kiedy drzwi windy rozsunęły się, wszystkie cztery po kolei wyszłyśmy z niej i skręciłyśmy w prawą stronę.
-Który numer ?-zapytała Ally.
-Hej potworze- na jej usta wkradł się lekki grymas kiedy podchodząc do niej cmoknęłam ją w policzek na powitanie.
-Czemu potworze ?-zapytała wydymając swoją dolną wargę i udając smutek.
-Bo zamiast dać mi na spokojnie wrócić do domu i odespać to ja zwykle gdzieś mnie zabierasz.
-Uwierz mi, że nie pożałujesz- odpowiedziała, a na jej ustach znów zagościł piękny, szczery uśmiech.
-Nie ważne…możemy wsiadać do samochodu ?
-Pewnie- podrzuciła kluczyki w powietrzu po czym znów je złapała i otworzyła drzwi samochodu automatycznym pilotem.
Ociągając się wśliznęłam się do auta zajmując miejsce pasażera. Dziewczyna siedziała już na miejscu kierowcy z zapiętymi pasami gotowa ruszyć, kiedy ja dopiero ślamazarnym tempem zatrzasnęłam za sobą drzwi jej piaskowego Volvo. Jechałyśmy jakieś 15 minut, kiedy przypomniałam sobie, że tak naprawdę nie wiem gdzie jedziemy. A może wiem ? Przygryzłam dolną wargę i próbowałam sobie przypomnieć czy uzyskałam od Natalie jakiekolwiek szczegóły co do celu naszej podróży. Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że po prostu o to nie zapytałam. Przekręcając się na siedzeniu w jej stronę głośno wypuściłam powietrze i spojrzałam na przyjaciółkę.
-Li, a gdzie my tak właściwie jedziemy ?- zapytałam marszcząc brwi.
-Do Bostonu- odpowiedziała z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
Miałam ochotę jej wtedy przyłożyć. Zawsze jest uśmiechnięta, tak jakby nie miała żadnych powodów do zmartwień. Albo to ona jest niedojrzała na swój wiek, albo ja mam jakieś 15 lat więcej. Już miałam zamiar się od niej odwrócić, ponownie wlepiając swój wzrok w poruszające się widoki za szybą jej auta, kiedy dotarło do mnie co przed chwilą powiedziała. Do Bostonu ?! Po co ?!
-Zaraz, zaraz. Powiedziałaś, że jedziemy do Bostonu ?!- krzyknęłam lekko zdenerwowana na cały samochód.
-Tak do Bostonu. Masz jakieś problemy ze słuchem Veo, czy cały czas jesteś na kacu ?- odpowiedziała poirytowana moim wybuchem.
Zerknęła na mnie przelotnie po czym przewróciła oczami i z powrotem skupiła uwagę na prowadzeniu. Wkurzona odwróciłam się nie chcąc wszczynać kłótni. Po chwili czułam jak delikatnie szturcha mnie w ramię i cicho chichocze.
-No nie dąsaj się…przepraszam- powiedziała nie spuszczając wzroku z drogi.
-Nie przepraszaj…po prostu się zdziwiłam, bo nie wiem po co tam jedziemy- spuściłam głowę i czułam, że się rumienię. Nie wiem po co aż tak na nią naskoczyłam.
-Ehh…jedziemy obejrzeć mieszkanie.
-Przeprowadzamy się ?- zapytałam zdziwiona kolejną informacją uzyskaną od niej.
Nigdy wcześniej nie rozważałyśmy zmienienia miejsca zamieszkania. Co prawda zawsze chciałam mieszkać w Bostonie, ale nie myślałam teraz o przeprowadzce tam. W Nottingham miałam pracę, dużo znajomych, ale w sumie Boston… Zastanawia mnie tylko czemu mi o tym nie powiedziała. Ale dobra…nie będę pytać, bo znając życie odpowiedź będzie brzmiała „Bo tak”. Przerabiałam to już milion razy .
-Jeżeli mieszkanie będzie ładne to tak- odpowiedziała po chwili na moje wcześniej zadane pytanie.
-Ally i Alex wiedzą ?
-Skończysz robić przesłuchanie ? Tak wiedzą, reszty dowiesz się na miejscu- uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziałam, że robi to specjalnie.
O więcej nie pytałam. Przez resztę drogi rozmawiałyśmy o wczorajszej imprezie, słuchałyśmy muzyki i planowałyśmy jej imprezę urodzinową, która miała być w przyszłym miesiącu. Po około godzinie nieustannej jazdy w końcu zatrzymałyśmy się przy wysokim budynku. Mógł mieć ze 25 pięter.
-To tutaj ?-zapytałam wysiadającą z auta.
-Ta…-widziałam, że jest podekscytowana. W sumie, też byłam, ale teraz obchodziło mnie zupełnie co innego.
-Li, a co z tańcem ?
-Przeglądałam ostatnio internet i niedaleko stąd jest jedna z najlepszych w Anglii szkoła tańca, więc sądzę, że akurat w tym temacie jest ok- odpowiedziała poważnym tonem co jest dziwne jak na nią.
Wtedy dostrzegłam nasze przyjaciółki idące w kierunku samochodu Natalie. Ally, niska szatynka o niebieskich oczach lekko przy kości. Alex, najwyższa z naszej czwórki blondynka.
-Cześć- powiedziała Ally, kiedy już stałyśmy naprzeciw siebie.
Przywitałyśmy się standardowym buziakiem w policzek i ruszyłyśmy w stronę wejścia do wieżowca. Przechodząc przez drzwi zauważyłam na północnej ścianie 3 windy. Podeszłam do jednej z nich i wcisnęłam przycisk. Słyszałam jak dziewczyny żywo ze sobą rozmawiał i śmiały się. Ja nie miałam na to humoru. Cały czas miałam ochotę wrócić do domu i położyć się do łóżka z nadzieją, że się wyśpię. Na szczęście jutro miałam drugą zmianę. Nie będę musiała zrywać się z samego rana na nogi tylko po to by iść do tej przeklętej pracy. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk sygnalizujący, że winda przyjechała. Weszłyśmy pośpiesznie, a Natalie nacisnęła 17 piętro. Spojrzałam na panel z przyciskami i zdałam sobie sprawę z tego, że nie myliłam się. Budynek miał dokładnie 25 pięter. Stałam i nie mówiłam nic. W końcu któraś z przyjaciółek dała mi kuksańca w ramię, a ja nie spodziewając się niczego straciłam równowagę. W ostatnim momencie złapałam za rękę Natalie i stanęłam o własnych nogach.
-Co Ty jakaś nieobecna dzisiaj jesteś ?- zapytała Alex wyraźnie zdziwiona czemu nic nie mówię.
-Przepraszam, jestem po prostu zmęczona- odpowiedziałam pocierając czoło wnętrzem dłoni.
-Hej, powinnaś się cieszyć ! Przeprowadzamy się do Bostonu !- Alex najwyraźniej była okropnie podekscytowana naszą jeszcze nie ustaloną przeprowadzką.
-Nie ważne- bąknęłam nie chcąc wszczynać dyskusji na ten temat.
Kiedy drzwi windy rozsunęły się, wszystkie cztery po kolei wyszłyśmy z niej i skręciłyśmy w prawą stronę.
-Który numer ?-zapytała Ally.